11 lat mieszkałam nie u siebie. Wynajmowanie mieszkań, to jak życie w przedpokoju. Wszystko nie tak. Wszystko nie na miejscu. Masz poczucie, że jesteś w jakimś zawieszeniu. Tymczasowo. Jedną nogą w środku. Drugą w niebycie. Czekasz. Na swoje miejsce, na swój dom, na swój czas.
Poczekalnia
Te 11 lat w przedpokoju to nie był jednak czas stracony. Jeśli doliczę to tego czas studencki i poststudencki, to mogę powiedzieć, że zebrałam niezłe doświadczenie, dzięki któremu zyskałam świadomość czego nie chcę. A jeśli już wiesz czego nie chcesz, to bardzo szybko dowiesz się czego chcesz. Chciałam więc światła, nieba, kontrastów i miasta. I żeby to jeszcze mieściło się w kwadracie. I żeby było pełno roślin. I żeby był kontrast. I żeby były ptaki.
Wiedziałam jak ma wyglądać moje miejsce, dzięki mieszkaniu w przedpokoju. Doświadczałam tylu miejsc, zaprojektowanych nie dla mnie. Gdybym kilkanaście lat temu miała stworzyć sobie miejsce do życia, zrobiłabym to źle, nie wiedząc, co mi nie pasuje.

Dlaczego w ogóle, to takie ważne jak stworzymy swoje miejsce? Wiem, że wiele osób nie ma potrzeby analizowania swojej przestrzeni. To po prostu miejsca, w których mieszkają. Nic więcej. A moim zdaniem, to gdzie żyjemy i jaką przestrzeń wokół siebie budujemy, ma niesamowicie silny wpływ na nasze życie. Wnętrza pozwalają na swobodę, otwierają lub blokują naszą kreatywność. Jeśli ustawisz biurko naprzeciw pustej ściany, to jaką perspektywę oferujesz swojemu umysłowi? Jeśli nie pozwolisz słońcu buszować po pomieszczeniach, to jak mają żyć kwiaty, i skąd ty będziesz czerpać energię? Zastąp wszystko co sztuczne tym, co naturalne, by dom towarzyszył ci w przemijaniu. Jeśli nie zapewnisz sobie odpowiedniego miejsca do wypoczynku, to skąd weźmiesz siły do pracy? Czy używasz rzeczy, które masz? Czy potrzebujesz tego czym się otaczasz? Czy masz miejsce na nowe?
Doświadczyłam miejsc, w których nie byłam wstanie żyć. Miejsc, z których chciałam natychmiast uciec. Miejsc, w których odkrywałam swoje potrzeby i takich, w których spotykały mnie różne nieszczęścia.
Trochę mi zajęła droga do odpowiedniego kwadratu. Bez telewizora, klimatyzacji i plastiku.
A teraz, za każdym razem, gdy wchodzę w swoją przestrzeń, uśmiecham się. Witam to miejsce z radością. Tu bije moje serce. Tu zapraszam przyjaciół i tu zamykam drzwi przed światem, gdy tego potrzebuję. Tu gapię się na księżyc i oglądam chmury. Tu się grzeję, ładuję baterię, odpoczywam, tworzę, snuje plany, stąd wyruszam w świat, tu wracam. Wszystko tu ma znaczenie, bo miejsce w jakim żyjesz, kształtuje od wewnątrz, to kim jesteś na zewnątrz. Tego też dowiedziałam się, mieszkając w poczekalni. I wcale nie muszę mieć kominka, by widzieć gdzie pali się ogień.
Zieloność
Zielona sypialnia przyśniła mi się pewnej nocy. Intensywna, barwna, z dużym oknem i aksamitnymi zasłonami. Pełna kwiatów i ptaków. Z zieloną komodą i szafirowym fotelem. Od razu wzięłam kartkę i naszkicowałam projekt ze snu. Potem przyszła reszta. XIX-wieczne ryciny botaniczne, ważki i liście na ścianie. Jeszcze nie miałam swojego kąta. Jeszcze mieszkałam w poczekalni, ale wkrótce miało się to zmienić. Gdy wprowadziłam się do swojego mieszkania, skręciłam tylko łóżko i natychmiast zabrałam się za malowanie zielonej ściany. Wtedy była tu tylko kuchnia, stosy pudeł, 3 hokery i łóżko. Nic więcej. A ja malując cienkimi pędzelkami ptaki i kwiaty, po raz pierwszy w życiu poczułam się u siebie. A potem zaczęłam szukać szafirowego fotela, kwiatów, komody, lamp… i wszystko inne zaczęło się układać. Wszystkie ścieżki zaczęły się prostować… Z tej wyśnionej sypialni w maleńkim mieszkaniu, wyszłam z zupełnie świeżym spojrzeniem, zostawiając daleko za sobą wszystkie lęki i niemoc. I z dnia na dzień oswajałam swój kwadrat. Tu mi najlepiej. Niemożliwe, prawda? Przecież to tylko miejsce. To tylko kwadrat, w którym codziennie bywam. No właśnie, c o d z i e n n i e bywam.
Im dalej wzwyż i im dalej w głąb, tym wszystko staje się większe. Wnętrze jest zawsze większe od tego, co na zewnątrz.
Clive Staples Lewis, Ostatnia bitwa (cykl: Opowieści z Narnii)
Twój mikroświat,
wpływa na mój świat
Im dłużej żyje i oglądam domy innych ludzi, tym więcej mam dowodów na to, że miejsce, w którym żyjemy, kreuje nasz wspólny świat zewnętrzny. Wszystko ma znaczenie. Lampka, filiżanka, fotel, obraz na ścianie. Twój mikroświat jest ważny. Nie bój się tworzyć swojej przestrzeni tylko i wyłącznie dla siebie. Ty wiesz jakie lubisz kolory, co sprawia ci przyjemność, gdzie czujesz się bezpiecznie. W miejscu, gdzie mieszkasz rodzą się Twoje marzenia i plany, z którymi wychodzisz na zewnątrz. Nie ma drugiej takiej osoby jak ty i nie może być drugiego takiego samego miejsca jak Twoje. Jeśli upodobnisz swoje miejsce do miejsc innych, to nie znajdziesz tam siebie samego. A nie będąc sobą, nie stworzymy świata, który jest bezpieczny i dobry, w którym będziemy szanować odmienność i indywidualność. Dlatego tak wierzę w istotność naszych indywidualnych codziennych przestrzeni.